
Wszystkie informacje, które zawarłam na stronach dotyczących Young Living są prawdziwe, oparte na faktach i pochodzą z oficjalnych publikacji firmy. Można je znaleźć na wielu stronach, szczególnie anglojęzycznych. Choć przyznam, że nie znalazłam do tej pory miejsca, gdzie byłyby przedstawione w uporządkowany, logiczny, a przede wszystkim zrozumiały sposób. Dlatego pokusiłam się na przygotowanie takiego zestawu informacji, który ułatwi poruszanie się po meandrach wiedzy nie tylko początkującym i mniej zaawansowanym olejkowiczom Young Living.
Ale ponieważ cała ta komunikacja jest bardzo oficjalna, sucha i bez emocji, postanowiłam dodać także parę słów od siebie, tak od serca. Dlaczego wybrałam Young Living? Dlaczego właśnie tę firmę promuję na swoim blogu i zachęcam do używania ich produktów – pojedynczych olejków, gotowych kompozycji i innych produktów marki? I wreszcie, jak te olejki wpłynęły na moje życie i jego jakość?
—
Nadmienię na początku, że jestem osobą dość twardo stąpająca po ziemi. Wykształconą w kierunkach ścisłych i zupełnie nie duchową. Wierzę raczej w naukę niż w religię, szukam prawdy w wiedzy i doświadczeniu. Nigdy też nie było mi po drodze, i nie jest, z magią, czarami, medycyną alternatywną. Jednocześnie prowadzę ekologiczny styl życia, blisko natury i na ile to możliwe, z dala od apteki. Nie oznacza to, że omijam lekarzy szerokim łukiem, ale póki moje zdrowotne problemy dotyczą kataru, działam raczej w naturalny sposób. Na co dzień skupiam się mocniej na profilaktyce zachorowań. Rozróżniam przypadki wymagające interwencji lekarza i wtedy bez wahania korzystam z pomocy. Szczepię dzieci. Szanuję współczesną medycynę i jej osiągnięcia, ale staram się zostawiać je sobie na ważne i poważne okoliczności.
—
Moje pierwsze spotkanie z Young Living to było w ogóle moje pierwsze spotkanie z olejkami eterycznymi. Z dystansem podeszłam i do ich możliwości i do samej firmy. Mimo, że od lat stosuję naturalne metody w profilaktyce zdrowia i pielęgnacji ciała i twarzy, trudno było mi uwierzyć, że olejki eteryczne zaoferują mi coś więcej niż czosnek, syrop z cebuli, korzeń imbiru, kurkuma czy tonik z anyżu. Poza tym, jako człowiek o przekonaniach wolnościowych i punkówa z lat 80-tych, mam wbudowaną niechęć do jakiegokolwiek przymusu, a tym bardziej do organizacji przypominającej strukturą i działaniami… sektę. Zupełnie nie kupiłam bezkrytycznych zachwytów, ślepego uwielbienia i atmosfery towarzystwa wzajemnej adoracji. Wiem, że mocno się teraz narażam wszystkim zaangażowanym członkom Young Living, dystrybutorom i zwykłym użytkownikom, ale ma być szczerze i od serca, więc nie mogę pominąć moich pierwszych odczuć.
Ostatecznie jednak użyłam olejków eterycznych i przepadłam. Po prostu trafiły do mnie w odpowiednim momencie i zadziałały tak jak tego oczekiwałam. A potem drugi raz i trzeci. Dostałam to czego potrzebowałam. Dlatego kupiłam zestaw startowy, weszłam w ten świat i pozostaję w nim do dziś.
—
Z pewnością nie jestem typowym „wyznawcą” olejków eterycznych Young Living. Nie dam się za nie pokroić, nie ograniczam tylko do nich w utrzymaniu dobrej kondycji. Wiem, że nie są złotym środkiem na wszystkie dolegliwości, znam ich ograniczenia, ale też ogromne możliwości. Mimo to, absolutnie doceniam i autentycznie uwielbiam olejki eteryczne Young Living i ich kompozycje, doceniam ich ponadstandardową jakość i czystość. Nie kupuję określenia „terapeutyczna jakość”, uważam w głębi serca, że to lekkie nadużycie. Ale nie stoi to w sprzeczności z uznaniem najwyższej jakości tych olejków.
Mam świadomość, że są to produkty drogie, ale też rozumiem dlaczego tak być musi. Z jednej strony jest to sam zaawansowany proces produkcji, który wymaga ogromnej ilości najczystszego surowca. Nie da się otrzymać olejku eterycznego tanio, po prostu. Z drugiej strony, niebagatelny wpływ na ostateczną cenę produktów Young Living ma ich sposób marketingu i w szczególności dystrybucji. Jestem głęboko przekonana, że da się sprzedawać olejki taniej, także porównywalnej jakości. Jednocześnie jako ekonomistka i marketingowiec, kłaniam się nisko osobom, które opracowały taką strategię marketingową, jaką prowadzi Young Living.
Na wszelkich forach i grupach olejkowych jak mantra powtarzane jest sformułowanie, że w programie Essential Rewards Young Living daje nam olejki za darmo. Mam prawdziwą alergię na to zdanie. There ain’t no such thing as a free lunch – tak brzmi stara prawda ekonomiczna. Czyli nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch. Za wszystkie dobra i usługi ktoś musi zapłacić! Owszem, dostajemy w programie Essential Rewards gratisowe olejki. Ale na miłość boską – nie za darmo! Jest to zapłata – za naszą lojalność, za zagwarantowany comiesięczny obrót, za zaangażowanie. Zresztą – im więcej kupujemy, im więcej osób wprowadzamy do firmy, tym nasze nagrody są wyższe. Więcej dajemy od siebie, więcej dostajemy. To normalna transakcja, zapłata, nagroda za konkretne, wymierne korzyści jakie osiąga firma, dzięki naszym działaniom. A nie żaden darmowy olejek. To promocja, z której owszem, korzystamy, ale jednocześnie nie zapominajmy, że ta promocja musi się opłacać producentowi 🙂
—
Wszystko to wiem, kupuje i stosuję różne olejki eteryczne, a mimo to wciąż niezmiennie jestem zaangażowana w Young Living. Bo mimo tego wszystkiego co wymieniłam powyżej jako skazy, niezwykle szanuję sobie pewność, która wiąże się z Young Living. Gwarancję jakości – nie tylko samych produktów, choć to oczywiście jest bezdyskusyjnie bardzo ważne. Ale też ogromnie sobie cenię jakość obsługi, choć czasem zdarza się jakiś bałagan, albo sprzeczności – biorę poprawkę na czynnik ludzki. I w tym wszystkim znajduję naprawdę wysokie poszanowanie dla nas, Klientów, naszego zaangażowania. Jest to zdecydowanie przejaw najwyższej kultury organizacji. Mam pytania i wątpliwości – nigdy nie pozostaje z tym sama. Pomyłka w dostawie albo zepsuty dyfuzor? To nie jest żaden problem, wystarczy telefon lub mail do Biura Obsługi Klienta i sytuacja znajduje swoje, zawsze pozytywne, rozwiązanie.
Nie bez znaczenia jest także wsparcie jakiego udzielają nam osoby znajdujące się wyżej w hierarchii Young Living. Jest to oczywiście typowe dla marketingu wielopoziomowego, ale w przypadku tak specyficznych produktów jak olejki eteryczne, jest to podwójnie istotne. Bez tego wsparcia z całą pewnością nie wiedziałabym jak używać olejków eterycznych, tak, żeby odczuć ich niezwykłe korzyści i dobroczynny wpływ na moje życie, a jednocześnie nie wyrządzić sobie krzywdy. Kupując olejki gdziekolwiek indziej trudno o rzetelną wiedzę na temat ich działania i stosowania, a bez tego kompletnie nie poznamy ich wartości i użyteczności. Z ogromnym prawdopodobieństwem będziemy używać ich źle. I w najlepszym wypadku nam nie pomogą.
—
Z ręką na sercu, uważam, że to jest właśnie ta wartość, za którą warto zapłacić więcej. Wiem, że płacę za jakość, tę szeroka pojętą, związaną nie tylko z samym produktem, ale tez z obsługą – przed, w trakcie i po sprzedaży. I jako osoba dojrzała, niezwykle wysoko cenię sobie ten spokój i pewność i mam ochotę za niego płacić. Czerpię z tego ogromne pozafinansowe korzyści.
Jeśli jesteś zdecydowany, aby dołączyć do Young Living, kliknij button i załóż bezpłatne konto